Hardangervidda – od czego by tu zacząć

Pisząc o Norwegii nie sposób poradzić sobie bez słownika synonimów. Ile razy pisać można o pięknym krajobrazie, naprawdę pięknej przyrodzie czy przepięknych widokach? I ile z tego wynika? Niewiele. Bo powiedzieć o Hardagerviddzie, że jest przepiękna, to jak nic nie powiedzieć. To miejsce trzeba po prostu zobaczyć.

1

Hardangervidda to największy płaskowyż górski w północnej Europie, a 1/3 płaskowyżu stanowi obszar największego parku narodowego w Norwegii (3422 km2). Krajobrazu Hardangerviddy nie można pomylić z niczym innym: łagodne wzgórza i rozległe równiny pokryte są skarłowaciałymi krzewinkami, mchami i porostami, a to wszystko przecinają krystalicznie czyste strumyczki, czasem większe potoki. Wszędzie otaczają nas jeziorka: maleńkie i całkiem spore.

2

Co jakiś czas mijamy wrzosowiska, innym razem gołe skały i kamienie, gdzieniegdzie śnieg, który nie zdążył jeszcze stopnieć. To tutaj żyją największe w Europie stada dzikich reniferów, spotkać można też lemingi, sowę śnieżną, a nawet lisa polarnego. No i, choć to żadne mecyje, mnie cieszą również stada owieczek, które możemy zobaczyć w wielu miejscach.
Hardangervidda jest miejscem, do którego zawsze chętnie pojadę. Mimo, że nie przepadam za jeżdżeniem stale w to samo miejsce i raczej wybieram nowe kierunki, to Hardangervidda chyba nigdy mi się nie znudzi. Z tego więc powodu, gdy w czwartek wieczorem padł pomysł spontanicznej weekendowej wycieczki i nie było dość czasu na przygotowania, nie musiałam się ani chwili zastanawiać nad tym gdzie mam ochotę pojechać. Niezależnie od pogody (która w tym miejscu może być dość sroga i kapryśna) Hardangervidda nie może rozczarować.
Zatrzymaliśmy się na campingu Sandviken w Austbygde. O tym, że jest to bardzo dobre miejsce świadczy najlepiej ocena na booking.com (8,4/10). Ceny są przyzwoite, warunki bardzo dobre, wyposażenie świetne no i widok…
3
4
Sandviken jest również doskonałą bazą wypadową na Hardangerviddę. Austbygde dzieli od Rjukan 30 km. Z pewnością jeśli ktoś w Rjukan nigdy nie był, to warto się kiedyś przejechać. Mimo, że jest to maleńkie miasteczko i to nie szczególnie urokliwe, jest ono dość znane z powodu Bitwy o ciężką wodę (produkowaną właśnie w tym miejscu) oraz dość ciekawej historii znajdującej się tam elektrowni wodnej. Ponieważ Rjukan położone jest w dolinie pomiędzy dwoma pokaźnymi górami, w okresie jesienno-zimowym słońce tutaj nie dociera. Z tego powodu  w 1928 r. właściciel elektrowni zafundował mieszkańcom miasta kolejkę linową na Gvebseborg, by mogli oni zobaczyć zimą trochę słońca. Obecnie kolejka ta jest nadal w użyciu i dwa (oryginalne) wagoniki: niebieski Blabaeret oraz czerwony Tyttebaeret, wożą turystów 886 m. w górę, gdzie wielu rozpoczyna swoją wyprawę po Hardangerviddzie. Dla mieszkańców natomiast w roku 2013 zamontowano na szczycie góry ogromne lustra odbijające światło do centrum miasta 😉
5
Kolejka Krossobanen jest polecana również jako początkowy punkt wycieczki rowerowej po Hardangerviddzie. Jest to całkiem niezły pomysł, bo możemy wywieźć i siebie (dorosły 65 NOK) i swój rower (dodatkowe 110 NOK) bez wysiłku na górę w około 5 min. Ale ponieważ tą kolejką już się woziliśmy, zdecydowaliśmy się tym razem wjechać na Hardangerviddę od innej strony, nomen omen również trasą rowerową.
6
Pojechaliśmy więc w kierunku Kalhovd z rowerami na dachu. Po drodze mijaliśmy wielu amatorów szosy wspinających się w górę trasą zwaną Telemarkhelten. Jest to fragment większej trasy rowerowej opisanej w broszurze Sykkelguide, którą dostaliśmy na campingu. Ta akurat część oceniona jest jako trasa dla ekspertów, choć bynajmniej nie z powodu trudnego terenu, ale dlatego, że jest to ostre 35 km tylko w górę. Było to dla mnie nie małym rozczarowaniem, bo to, co w broszurce wyglądało na super górską trasę rowerową (trasa ekspercka), okazało się być asfaltem. Jeśli więc ktoś szuka wspaniałej trasy na szosę to Telemarkhelten jest strzałem w dziesiątkę, bo widoki, zwłaszcza wyżej, są nie z tej ziemi. Nam jednak nie pozostało nic innego jak jechać dalej i co najwyżej robić zdjęcia przez otwarte okno. Gdzieś w połowie drogi natrafiliśmy na niespodziankę w postaci opłaty za przejazd 50 NOK (brak informacji na dole, przy zjeździe).

Pozostały fragment drogi (ten płatny) to 17 km szutru prosto do Kalhovd Turisthytte, skąd rozpoczęliśmy naszą wycieczkę po Hardangerviddzie.

9

Kiedy już znajdziemy się na Hardangerviddzie poczujemy, że którąkolwiek opcję wybraliśmy – było warto. Pozostaje nam jedynie zdecydować się w jaką stronę mamy ochotę się wybrać. Tutaj natrafiamy na mój standardowy norweski dylemat rowerowy: ścieżka oznaczona jako rowerowa jest przeważnie względnie uklepanym szutrem, który poza widokami dookoła, nie dostarcza zbyt wielu rowerowych wrażeń. Pozostaje więc wybrać trasę pieszą, a to znowu często wiąże się z trudnościami których ja, jako nowicjusz pokonać nie potrafię. Wprawdzie nie wątpię w to, że one generalnie są do pokonania, to jednak mi w tym momencie brakuje siły lub techniki i często zmuszona jestem w tym, czy innym miejscu zejść z roweru i zwyczajnie go przenieść/wtoczyć.

Tak było również tym razem, gdy tak jeździliśmy sobie bez większego planu po Hardangerviddzie, choć być może po prostu wybrana przez nas ścieżka nie była tą najprostszą. Oczywiście nie pomogło, że nasz wyjazd był zupełnie last minute i w zasadzie o żadnej ze ścieżek nic nam nie było wiadomo. Ale czy to, że trasa była zbyt trudna ma jakieś znaczenie, gdy jest się w miejscu tak wyjątkowym? Nie ma najmniejszego. Hardangervidda rządzi, było wspaniale 🙂

14

Podsumowanie:
Nasza wycieczka doskonale sprawdziła się jako wstępne rozpoznanie gdzie się zatrzymać i jak dojechać na Hardangerviddę. O tym, że miejsce warto odwiedzić myślę, że nie trzeba nikogo przekonywać. Znajduje się nie tak daleko od Oslo (niecałe 200 km), i stanowi trzecią najczęściej odwiedzaną atrakcję Norwegii. Dalszego rozpoznania wymagają ścieżki na samym płaskowyżu, ale odkrywać je będę z najwyższą przyjemnością. Najważniejsze punkty zbieram tutaj:
  • Camping Sandviken jest bardzo dobrym miejscem jako baza wypadowa. Jest tam wszystko czego nam potrzeba, standard jest bardzo wysoki, a i ceny przyzwoite. Wadą jest jedynie niewielka liczba łazienek;
  • Jeśli nie jesteś fanem historii, ani elektrowni wodnych, miasto Austbygde jest dużo przyjemniejsze, żeby się w nim zatrzymać. Znajduje się tam wszystko czego nam potrzeba (Kiwi, stacja benzynowa, lekarz, a nawet bardzo dziwny sklep z: wyposażeniem wnętrz we wszystkich odcieniach szarości, farbami, lokalnym serem kozim i wyrobami mięsnymi oraz lukrecją z Nowej Zelandii <<wth?>>), no i widok na jezioro jest absolutnie niesamowity;
  • Z okolic Rjukan na płaskowyż możemy wjechać albo Krossobanen za 175 NOK (od osoby), albo za 50 NOK (za samochód), parkując pod Kalhovd Turisthytte.
  • Jeśli interesują cię trasy na rower górski broszurkę Sykkelguide wydaną przez Rjukan Turistkontor możesz włożyć między bajki.
  • Jeśli kochasz szosę, albo lubisz spokojne trasy rowerowe asfaltem/szutrem – Sykkelguide jest dla Ciebie 😉
  • Stanowczo nie polecam Sykkelpakker, które możesz wykupić w Rjukan Turistkontora (wypisane są też w broszurce) – Twoja wycieczka może być duuuuuużo tańsza 🙂

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.