Nowy Jork nie jest zwyczajnym miastem, zwyczajne nie mogą być więc i rowery.
Rowerową przygodę roku 2016 rozpoczęłam w Nowym Jorku, skąd później przedostałam się do Teksasu, następnie do Missouri by w końcu trafić do Bentonville w Arkansas. Materiałów na bloga nazbierało się w trakcie tej mojej wycieczki tyle, że nie wiem jak się za to wszystko zabrać. Wybieram więc rozwiązanie najbardziej klasyczne: prokrastynację, i zamiast z IMBA World Summit, wrzucam zdjęcia nowojorskich rowerów. Pewnie to i lepiej, bo jet lag odebrał mi 10 punktów kreatywności, dostałam w zamian + 50 do senności. Wpisu więc by z tego tak czy siak nie było, ale zdjęć z Nowego Jorku zepsuć się nie da. 😉 Tadam:
Jak to w wielkim mieście, dużo różnych rowerów, często w zadziwiająco złym stanie kontrastującym z zadbanym właścicielem, ale to może być sposób „zamiast zapięcia”. W Polsce nie miałbym pewności, że i taki łańcuch wystarczy, a na pewno zdjąłbym lampki – tych po powrocie mogło już by nie być.
Prawie jak złomowisko rowerów
Do złomowiska daleko, ale faktycznie jest sporo porzuconych rowerów przykutych ewidentnie od paru miesięcy czy lat 🙂